sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 30.

Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest czuć, że jest się już na samym dnie? Być może dotarłeś już do owego momentu w swoim życiu, kiedy jedynymi uczuciami jakie wypełniają Twoje wnętrze jest upokorzenie, rozczarowanie i ból psychiczny - o wiele gorszy niż ten fizyczny. Życie traci jakikolwiek sens a wspomnienia za które kiedyś oddałbyś dosłownie wszystko przytłaczają Cię bardziej niż kiedykolwiek indziej. Nagle nie cieszą Cię już rzeczy, które robiły to wcześniej. Twoje nastawienie do wszech otaczającego Cię świata zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, a Ty sam gubisz się we własnych myślach. I nawet choćbyś chciał coś z tym zrobić, a nawet próbował ze wszystkich sił to zmienić.. Niestety, jesteś z góry skazany na niepowodzenie. Ten świat niestety jest już tak stworzony, że gdy na czymś bardzo Ci zależy i jesteś w stanie poświęcić dosłownie wszystko, szczęście opuszcza Cię w najmniej spodziewanym momencie. A Ty zostajesz sam w całym tym bagnie, czując jak rozpacz pochłania Cię w całości.

~*~

Właśnie takie uczucia miotały Bianką, kiedy wrócili do hotelu. Jedyne na czym była w stanie się skupić, to usilne powstrzymywanie łez bezradności. Czuła, że jest już na samej granicy załamania nerwowego. Oczywiście wszystko z powodu wysokiego bruneta, siedzącego właśnie z kpiącym uśmieszkiem na skraju hotelowego łóżka.
"Wpaść z deszczu pod rynnę" - jak mówi jedno z przysłów, które kiedyś bardzo często padały w jej rodzinnym domu, teraz było jednym z tych, które idealnie opisywały jej pozycję.
Otóż, po przegranym meczu z Mikołajem i co za tym idzie koniecznością spędzenia w Lizbonie kolejnego dnia, postanowiła domagać się rewanżu. Jej duma nie pozwalała jej się tak po prostu poddać. Czas ścigał ją nieubłaganie, a pewny siebie i zarazem kpiący wyraz twarzy bruneta był tylko dodatkową motywacją do podjęcia kolejnej próby. Miała nieopisaną ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy choćby nie wiadomo co się działo. Niestety, nie wiedziała jeszcze, jakie poniesie konsekwencje swojego wyboru. Być może, gdyby zdawała sobie sprawę z tego, co ja teraz czeka - nigdy nie stanęłaby do kolejnego pojedynku.
Pech jednak chciał, iż zaślepiona poprzednią porażką nie myślała o niczym innym jak o chęci odegrania się. Poniekąd zaskoczony jej determinacją Mikołaj, nawet nie próbował udawać że daje jej jakiekolwiek "fory".
Kilka trafionych z rzędu koszy zapewniło mu drugie tego dnia zwycięstwo. I choć w jakiś sposób po raz kolejny mu zaimponowała swoją zawziętością, nie zamierzał jej odpuścić. W końcu wygrał kolejny zakład. Ostatnim razem, kiedy dotyczył on zbierania numerów telefonów, blondynka skończyła czyszcząc każdą śrubkę jego motocyklu. Tym razem musiał wymyślić coś lepszego. Coś, co odbije się na dziewczynie tak bardzo, że znienawidzi go jeszcze bardziej niż dotychczas.
Nadal nie mógł zrozumieć relacji która ich łączyła. Z jednej strony czuł się za nią w jakiś sposób odpowiedzialny - szczególnie kiedy wychodzili gdzieś razem - mimowolnie zawsze widział jej sylwetkę kontem oka. Sam dokładnie nie wiedział dlaczego. Usilnie wmawiał sobie, że gdyby nie to, jak wychowywała go mama, sytuacja wyglądała by inaczej.
Dorastał w otoczeniu dwóch starszych i jednej młodszej siostry. Te pierwsze, razem z matką od najmłodszych lat wpajały mu, że od tego czy będzie prawdziwym mężczyzną nie zależy ilość bójek w które się wda czy liczba wybitych zębów. Według nich, o mężczyźnie nie świadczą również wygląd czy sposób ubierania się. Najważniejszy zawsze był szacunek wobec płci przeciwnej. Często uważanej przecież za słabszą. Pamiętał, że temu wszystkiemu bardzo często towarzyszył śmiech taty. Jednak nigdy nie podważył zdania żony.
Emerytowany żołnierz, od lat zajmujący już wygodne miejsce w fotelu, od zawsze był dla niego kimś na wzór bohatera. Już od małego dziecka podziwiał jego determinację, upartość ale i przede wszystkim troskliwość. Od zawsze stawiał rodzinę na pierwszym miejscu. Wszystko inne mogło poczekać.
Kiedyś nie potrafił tego docenić. Jako nastolatek niejednokrotnie śmiał się z niego, wyzywając od pantoflarzy. Nie docierało do niego, jak można być tak bardzo podporządkowanym kobiecie. Wszystko to wydawało się być dla niego tak bardzo obce. Najgorsze momenty były tymi, kiedy jak każdy nastolatek, wszedł w "okres buntu". Anty nastawiony do całego świata starał się odnaleźć własną drogę. Miał dość monotonii która z dnia na dzień co raz bardziej go przytłaczała. Wbrew swoim wcześniejszym poglądom, ojciec nagle przestał odgrywać tak ważną rolę w jego życiu jak kiedyś. Patrząc na niego wiedział, że nie chciałby by jego wczesna starość wyglądała właśnie tak. Jednonogi, emerytowany żołnierz, spędzający całe dnie w obitym jasnym materiałem fotelu. Oddany pracy i rodzinie, nigdy nie miał czasu na spełnianie marzeń. Nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek przyjemności, jeśli tylko wiązały się one z opuszczeniem domu na dłużej niż kilka dni. Być może to wojna nauczyła go doceniać to co ma. Strach o to, czy będzie miał okazję jeszcze przytulić swoje dzieci, był najgorszym z możliwych. Dlatego też cieszył się każdym na pozór nudnym dniem spędzonym w domu.
Mikołaj jednak chciał dokonać czegoś niezwykłego. Wierzył, że jeśli tylko się postara, każdy dzień będzie dla niego czymś nowym. Chciał, by każdy jeden był tym niezapomnianym. By kiedyś, siedząc w tym samym fotelu w którym siedzi jego ojciec - mógł powiedzieć sobie jak bardzo dumny jest z tego co w życiu osiągnął.
Powszechnie jednak wiadomo, że los jest bardzo nieprzewidywalny. W przeciągu krótkiej chwili wszystko obraca się o 180 stopni. Zmieniają się poglądy, ambicje, a przede wszystkim priorytety.Wystarczyła chwila, by wszystko runęło w przepaść. "Złe" towarzystwo pociągnęło go za sobą w najciemniejsze sfery ludzkiego życia. Mając zaledwie siedemnaście lat śmiało mógł powiedzieć, że jest na dnie. Cotygodniowe imprezy, alkohol, papierosy i dziewczyny. Wszystko to zdawało się pogrążać go coraz bardziej.
Jednak wtedy los znów się do niego uśmiechnął. Do sąsiedztwa wprowadziła się nowa rodzina. Początkowo z przymusu matki, nawiązał znajomość z rok starszym chłopakiem. To właśnie on zaraził go miłością do motocykli. Całe popołudnia spędzali w garażu chłopaka. Patryk - bo tak miał na imię chłopak - nauczył go dosłownie wszystkiego. Zaczynając od podstaw jazdy, a kończąc na profesjonalnych trikach. Z dnia na dzień byli sobie bliżsi. Traktowali się jak bracia, których żaden z nich nigdy nie miał. Niestety życie ma to do siebie, że odbiera nam najbliższych w najmniej spodziewanym momencie. Motocykl, który był miłością Patryka, stał się również jego wyrocznią.
Ludzie mówili "Wreszcie się doigrał", "Prędzej czy później i tak musiało to nastąpić". Wyzywano go od piratów drogowych. Każdy miał swoje zdanie, jednak nikt tak naprawdę nie rozumiał. Codziennie giną z miłości dziesiątki ludzi. Jedyną różnicą było to, że miłość Patryka była zbyt specyficzna by społeczeństwo mogło ją pojąć.
Tamto wydarzenie wpłynęło na chłopaka bardziej niż mogło być to możliwe. Nie porzucił motocykla wbrew sprzeciwom rodziny. Wciągnął się do szajki motocyklowej Surmy, która stała się dla niego drugim domem. To właśnie oni pomogli mu pogodzić się z odejściem przyjaciela.

- Dobrze się czujesz? - nagły głos Bianki wyciągnął go z zamyślenia. Potrząsnąwszy głową, zamrugał gwałtownie oczami, odsuwając od siebie wszystkie niechciane myśli.
- Tak - rzucił wymijająco, starając się przybrać obojętny wyraz twarzy.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś....
- Przestań. Mówię przecież, że wszystko w porządku - warknął wchodząc jej w słowo.
- Spokojnie - szepnęła cicho, nie chcąc jeszcze bardziej denerwować chłopaka. - Tylko spytałam.
W odpowiedzi dostała jedynie milczenie. Jednak było ono zbyt wymowne żeby mówić cokolwiek więcej. Zmarszczone czoło, ściągnięte brwi,odległe spojrzenie. Wszystko to było wystarczającym sygnałem, że z Mikołajem dzieje się coś złego. Rzadko kiedy miała okazję widzieć bruneta aż tak bardzo odległego. Bo choć fizycznie był ledwie dwa metry od niej, myślami wędrował mile stąd. Było to zarazem dość zabawnym jak i przerażającym widokiem. Z jednej strony, była to jedna z nielicznych sytuacji, kiedy chłopak faktycznie okazywał jakąkolwiek słabość. Miała wrażenie, że zamiast dwudziestoparoletniego chłopaka, siedzi przed nią małe dziecko. Zagubione, przytłoczone rzeczywistością. Zupełnie nie radzące sobie samemu.
- Możesz przestać? - warknął, zaciskając nerwowo pięść.
Od bardzo dawna mu się to nie zdarzało. Porzucił przeszłość i wspomnienia z nią związane. Te trzy lata temu obiecał sobie, że już do nich nie wróci. Jednak od niespełna tygodnia  ścigała go każdej nocy w snach. Budził się zalany potem, kiedy w jego podświadomości odtwarzał się huk uderzenia motocykla Patryka o tył samochodu osobowego. Identyczny, jak w przypadku Kamila. Wraz z wypadkiem blondyna, wszystko to przed czym tak bardzo chciał uciec, wróciło ze zdwojoną siłą.
- Przestać co?
- Przestać patrzeć na mnie jak na jakiś cholerny obiekt w muzeum!? - podniósł się gwałtownie, podchodząc do niej niebezpiecznie blisko.
Z każdym jego krokiem, ona robiła jeden w tył, panicznie walcząc o dystans którego tak bardzo potrzebowała.
- Ja... Ja nie... - jąkała się, robiąc kolejne ruchy w tył. Rozglądając się dookoła, szukała jakiejkolwiek opcji ucieczki. Jej nadzieja jednak zgasła tak szybko jak się pojawiła, kiedy uderzyła plecami o powierzchnię ściany.
- Ty co?! Przestań się wpieprzać w moje sprawy! - warknął, zaciskając dłoń na jej ramieniu.
To nie pierwszy  raz kiedy postawił ją w tak beznadziejnej sytuacji. Górując nad nią wzrostem, napierając natarczywym spojrzeniem. To wszystko wystarczało żeby ją w jakiś sposób zastraszyć a co za tym idzie zamknąć jej usta. Zazwyczaj ten strach ją paraliżował, a ona sama nie była zdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Jednak "zazwyczaj" robi wielką różnicę. Dzisiaj było inaczej. Wiedziała, że nie może znów pozwolić mu wygrać - że musi walczyć o samą siebie.
- Nic do cholery nie zrobiłam! - rzuciła mu prosto w twarz, wyrywając się z jego uścisku. A przynajmniej próbując. Brunet dysponował zbyt wielką siłą by tak po prostu jej się udało. Jednak mimo tej małej porażki, nie zamierzała się poddać.
- Bóg mi świadkiem że kiedyś osobiście zamknę Ci te pyskate usta!
- Myślisz, że kim Ty jesteś co? Myślisz, że możesz tak stać i wrzeszczeć na mnie o cholera wie co?!
- Zamknij się, słyszysz?! - warknął, jeszcze mocniej zaciskając dłoń na ramieniu dziewczyny. Była pewna, że nie obejdzie się bez siniaków, jednak Mikołaj zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
Emanowały od niego wszystkie możliwe uczucia których ona nie potrafiła zrozumieć. Od zagubienia, przez rozgoryczenie, aż po czystą furię, która wzięła nad nim górę. Nie potrafił się opanować. Szczerze mówiąc - nawet nie próbował. Przechodził zbyt wielkie rozchwianie emocjonalne by móc kontrolować samego siebie.
- Bo co?! - wyzywające krzyki Bianki były tylko dodatkową siłą napędową. Jej stawianie się, działało na niego jak płachta na byka,a on sam nie potrafił tego zatrzymać. Był jak rozpędzona ciężarówka, zbliżająca się do zakrętu. Wiedział, że albo zwolni, albo z niego wypadnie.
I właśnie ta myśl podziałała na niego orzeźwiająco.Zaczerwieniona od tłamszenia bólu twarz dziewczyny, jej sina ręka... Wszystko było jak wymierzony prosto w twarz policzek.
Ten jednak był bardziej bolesny niż wszystkie inne z którymi musiał się już zmierzyć.
- Najprościej uciec! - usłyszał jeszcze jej wrzask, nim drzwi zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem.  
___________________________________________________

Chciałabym zadedykować ten rozdział dwójce wyjątkowych dla mnie osób.
Osób, które były ze mną wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Wtedy, kiedy byłam w totalnej rozsypce, poskładali mnie na nowo.
Ostatnie miesiące były jednymi z najcięższych z jakimi przyszło mi się mierzyć. To właśnie oni nie pozwolili mi upaść jeszcze niżej. Pomogli mi poradzić sobie z każdym nowo zaczynającym się dniem, który stanowił dla mnie nie lada wyzwanie. Byli oparciem w najtrudniejszych chwilach i wiem, że to właśnie dzięki nim jestem znów w stanie normalnie funkcjonować.
Życzę Wam, abyście znaleźli w swoim życiu takich przyjaciół, jak oni. Stanowią najlepszy dowód na to, że bez niektórych, nasze życie byłoby smutne, szare i pozbawione jakiegokolwiek koloru.
Nie jestem w stanie podziękować za to co dla mnie zrobili. Po prostu nie potrafię.
K.M , T.K - cieszę się, że Was mam.

10 komentarzy:

  1. Dziękuję za kolejną część, życzę żeby wszystko się ułożyło w Twoim życiu i gratuluję takich osób,na które możesz liczyc. Czekam na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że udało ci się wrócić. Nie mogłam się doczekać kolejnej części i co jakiś czas zaglądałam na twój blog, żeby znaleźć coś nowego... Mam nadzieje, ze uda ci się publikować częściej ;P Oby wszystko poukładało się po twojej myśli! Wsparcie już masz, teraz sama musisz zrobić krok naprzód!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że wróciłaś i że masz przy sobie takie osoby.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Mroczna

    OdpowiedzUsuń
  4. Zamierzasz kontynuować?
    Jest 11 maj......
    Nie żeby coś, tak tylko pytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie coś jeszcze? Jest już 9 lipca. -,-

    OdpowiedzUsuń
  6. Będziesz kontynuować jeszcze to opowiadanie ? Mogłabyś przynajmniej coś napisać..

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Co dalej Z tym opowiadaniem?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam pojęcia czego nic nie dodajesz, ani nie odpisujesz na pytania Twoich czytelników. Może coś się stało... Ale proszę napisz czy będziesz kontynuować to opowiadanie. Przynajmniej będę wiedziała że nie warto już tu wchodzić. Tak na prawdę to już przestałam zaglądać na twojego bloga. Ale ciągle mam nadzieję że jednak coś napiszesz. Więc proszę odpisz i napisz cokolwiek, wystarczy nawet zwykłe zdanie "nie będę już pisać tego opowiadania" z góry dziękuje, cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam z cierpliwością na cokolwiek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może autorka ma pełno innych ważnych spraw niż to. Mogła zazwyczaj zapomnieć o tym.. Nie miejcie jej tego za złe. Ma swoje własne życie. Na pewno sobie przypomni o tym opowiadaniu ale nie wiadomo czy będzie kontynuować :) opowiadanie świetne

    OdpowiedzUsuń