sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 28.

Ciemność spowiła wszystko dookoła, niczym zasłona nie przepuszczająca ani krzty światła. Mrugała gwałtownie oczami licząc, że może właśnie w ten sposób jej źrenice przyzwyczają się do całkowitego mroku, umożliwiając jej w ten sposób dostrzeżenie czegokolwiek.
Ku jej zdziwieniu, udało jej się to prawie natychmiast.
Ze zdezorientowaniem majaczącym na jej twarzy, rozglądała się po pomieszczeniu, które nagle zaczęło nabierać różnobarwnych  świateł. Przez krótki moment zastanawiała się, jak to wszystko jest możliwe. Stała nieruchomo, starając się ułożyć w głowie cały ten bałagan myśli, przy okazji usiłując uświadomić sobie jakim cudem znalazła się ponownie w klubie. Dokładnie przecież pamiętała, że razem z Mikołajem wrócili do hotelowego pokoju. Dlaczego więc stała teraz dokładnie na środku parkietu czując w nozdrzach unoszący się dokoła zapach spoconych ciał i nasączonych alkoholem oddechów?
Cała masa pytań przebiegała przez jej umysł. Była tak zaabsorbowana swoim wewnętrznym konfliktem, że nie zdołała dostrzec ludzi przepychających się obok niej. A bynajmniej do momentu, w którym jeden z tańczących w pobliżu chłopaków nie wpadł na nią z impetem.
Zachwiała się lekko, jednak udało jej się złapać równowagę, tym samym unikając bliskiego spotkania z twardą posadzką.
Blondyn posłał jej przepraszające spojrzenie, jednak na tym się skończyło bo już po chwili ponownie zniknął w tłumie tańczących osób. Potrząsnęła delikatnie głową, nadal nie mogąc wyjść z szoku. Wygładziwszy spódnicę, uniosła lekko głowę, starając się dostrzec w tłumie postać Mikołaja. O ironio - wydawało jej się, że brunet był w tamtej chwili jej jedynym ratunkiem. W końcu był jedyną osobą, którą znała w promieniu co najmniej kilkuset kilometrów.
Teraz jak na złość nie mogła go nigdzie wyłapać. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Cały  Flis - pomyślała. Nigdy nie było go w pobliżu, kiedy faktycznie go potrzebowała.
Ostatni raz rozejrzała się wokół siebie, po czym ruszyła pewnym krokiem w poszukiwaniu wyjścia z klubu. Nie miała ochoty na przebywanie w tym miejscu, a jedyną logiczną opcją było wrócenie do pokoju.
Przeciskała się przez tłumy ludzi, torując sobie drogę łokciami. Z doświadczenia wiedziała, że był to najlepszy z możliwych sposobów aby wydostać się z tak zatłoczonego miejsca. Przez moment, ośmieliła się nawet porównać je do istnej dżungli, tak gęstej, że przejście było praktycznie nie możliwe.
Po raz kolejny skarciła się w myślach za tak dalekie odbieganie od rzeczywistości. Była rozkojarzona do tego stopnia, iż jej uwadze uszedł tak ważny szczegół jak ten, że okrążyła pomieszczenie już trzeci raz a po drzwiach wyjściowych czy choćby oknie nie było ani śladu. Zatrzymała się gwałtownie, wzdychając równie ciężko co głośno.
Wydawało jej się, że z minuty na minutę popada w coraz to większą paranoję. Umysł płatał jej figle, zacierając rzeczywistość przed jej oczami. Czuła się zupełnie tak, jakby wpadła w sidła swojej własnej podświadomości.
Przełknęła głośno ślinę, postanawiając podjąć się kolejnej próby wydostania z budynku.Wiedziała, że nie powinna panikować. Być może przyczyną jej dziwnego stanu w którym się obecnie znajdowała było to, że po prostu straciła orientację w terenie. Nie możliwym było przecież, by drzwi tak po prostu rozpłynęły się w powietrzu.
Była przytłoczona wszystkim tym, co działo się w jej umyśle. Nie pamiętała  by kiedykolwiek wcześniej musiała zmagać się z taką burzą myśli jak właśnie w tamtej chwili.
Na domiar złego, czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Nie potrafiła określić w jaki sposób. Nieodparte uczucie bycia obserwowaną odbierało jej resztki poczucia stabilności.
Przez krótką chwilę zastanawiała się nawet, czy nie bierze udziału w jakiejś ukrytej kamerze. Rozważała nawet opcję, w której zaraz ktoś wyskoczy zza baru, wrzeszcząc na całe gardło "Mamy Cię!"
W momencie, w którym zaczęła się podśmiewać z własnej niedorzeczności, przed oczami mignęła jej znajoma twarz.
Byłą pewna, że dosłownie sekundę temu Mikołaj stał przy barze. Jednak gdy odwróciła wzrok dosłownie na ułamek sekundy, jego już nie było. Podirytowana ruszyła w tamtym kierunku, przeklinając bruneta który najwyraźniej postanowił zabawić się z nią w kotka i myszkę.
Kiedy była już dosłownie o krok od miejsca w którym widziała chłopaka, poczuła na swoim nadgarstku zimny uścisk. Odwróciła się gwałtownie, spotykając z posiniaczoną twarzą faceta, którego uderzył Mikołaj. Podbite oko i siny, ewidentnie zniekształcony przez złamanie nos, sprawił, że wzdrygnęła się, starając wyrwać z uścisku.
Perfidny uśmiech wpłynął na twarz mężczyzny, wywołując u Bianki odruch wymiotny. Niewidzialna pięść zacisnęła się na żołądku, kiedy jej oprawca nieznoszącym sprzeciwu ruchem starał się zaciągnąć ją w kierunku, jak się później okazało, męskiej toalety. Błądziła wzrokiem, szukając jakiejkolwiek opcji ucieczki. Próbowała się  wyrwać. Jej nadzieja runęła w chwili w której mężczyzna zatrzasnął za nimi drzwi jednej z kabin.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co za chwilę się stanie. Przeczytała wystarczająco dużo książek i obejrzała jeszcze więcej filmów, by wiedzieć jak kończą się takie sytuacje jak ta. Supermen nie zjawi się tu nagle, wybijając dziury w ścianie, żaden przystojny wampir nie wyciągnie jej z opresji a Mikołaj Fils nie zasłoni jej  swoim ciałem tak, jak zrobił to ostatnim razem. Była na z góry przegranej pozycji.
Gdzie jesteś, kiedy naprawdę Cię potrzebuję? - zaszlochała cicho, starając się ignorować obleśne dłonie mężczyzny błądzące po jej ciele. Czuła się tak bardzo brudna. Część jej kobiecej dumy została zhańbiona, zdeptana i wyrzucona do śmietnika.
Łzy napłynęły do jej oczu więc zamknęła je, kiedy mężczyzna siłą zerwał z niej  koszulkę. W chwili gdy ponownie je uchyliła, nie wiedziała czy powinna płakać czy wprost przeciwnie.
Nagle dłonie faceta który ją tu zaciągnął, zostały zamienione na dłonie Mikołaja.
Spojrzała w jego oczy, błagając niemo by zostawił ją w spokoju. Niestety bezskutecznie.
Źrenice bruneta wypełniał czysty obłęd, zupełnie jakby nie był sobą. Jego dotyk znacznie różnił się od tamtego faceta. Był bardziej stanowczy i brutalny. Przyprawiał ją o jeszcze większe obrzydzenie niż wcześniej.
- Proszę.. Puść - zaszlochała. Próbowała krzyczeć, jednak głos uwiązł jej w gardle.
W odpowiedzi zaśmiał się tak sztucznie, szyderczo i donośnie, że nie była w stanie wykrztusić już ani słowa.


- Bianka! Bianka, obudź się do cholery!- przerażony nagłym wybuchem paniki w środku nocy, Mikołaj, potrząsał delikatnie, aczkolwiek dobitnie, starając się wybudzić dziewczynę z koszmaru. Nigdy dotąd nie widział osoby tak bardzo zaangażowanej w koszmar jak Bianka. Blondynka dosłownie trzęsła się ze strachu. Krzyczała, płakała i wiła się na łóżku, jakby zmagała się z ogromnym bólem fizycznym.
Zdezorientowany, potrząsnął ciałem blondynki z podwojoną siłą.
Sukces.
Dziewczyna otworzyła oczy. Przerażenie było jedynym co potrafił w nich dostrzec. Pocierał delikatnie jej ramiona, starając się ją uspokoić. Bezskutecznie. Gdy tylko otrząsnęła się z szoku, zdając sobie równocześnie sprawę z tego, jak blisko znajduje się brunet, odskoczyła gwałtownie, starając się zachować jak największy dystans między nimi.
Coraz bardziej zdziwiony jej reakcją, przyglądał się jej zapuchniętym, przerażonym do granic możliwości oczom. W ułamku sekundy poderwała się z łóżka, pędząc w kierunku łazienki i zatrzasnęła za sobą z niemałym hukiem drzwi.

~*~

Noc spędziła na zimnych kafelkach łazienki, wpatrując się w niewielkie okno naprzeciw umywalki. Była cała odrętwiała, a ból zmagał jej ciało przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
Nie potrafiła wrócić do pokoju. Przez całą noc była zbyt przerażona by zmrużyć oko choć na chwilę. Wspomnienia odtwarzały się w jej głowie niczym seans filmowy w kinie. Wszystko było tak wyraźne, tak realistyczne, że chwilami miała wątpliwości, czy aby na pewno był to tylko sen.

Wyjście z łazienki odwlekała najdłużej jak tylko mogła. Bała się spotkania z Mikołajem. Nie chodziło jej o to, że zachowała sie w nocy jak skończona psychopatka. W jakiś, niezrozumiały sposób bała się właśnie jego osoby.
Kiedy w końcu zmusiła się do opuszczenia pomieszczenia, brunet już nie spał. Usłyszawszy stęknięcie zamka w drzwiach, przerzucił na nie spojrzenie. Kiedy jednak dostrzegł Biankę całą i zdrową, odwrócił wzrok na ekran telefonu.
W jakiś sposób była mu wdzięczna za to że o nic nie pytał, oszczędzając jej tym samym konieczności wymyślania jakichś niedorzecznych wymówek, mających wytłumaczyć jej psychopatyczne zachowanie zeszłej nocy.
Bez słowa przeszła obok chłopaka, siadając na skraju swojego łóżka. Przez chwilę bezmyślnie przyglądała się swoim dłoniom,  jednak gdy chłopak zniknął w łazience, a do jej uszu doszedł dźwięk płynącej pod prysznicem wody, sięgnęła po telefon wybierając numer, który doskonale znała na pamięć.
Już po drugim sygnale usłyszała po drugiej stronie głos Łukasza.
- Cześć Bi! - rzucił wesoło.
- Hej - uśmiechnęła się lekko do siebie, ciesząc się że wreszcie ma okazję porozmawiać z przyjacielem- co słychać?
- Kamil obudził się dwa dni temu - wyczuła w jego głosie niepokładaną ilość radości wymieszanej z ulgą. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo blondyn przeżywał wypadek brata. Cieszyła się, że powoli wszystko wraca do normy. Prawie wszystko.
- I mówisz mi o tym dopiero teraz?!
- Przepraszam Bi. Mieliśmy tu małe zamieszanie. - westchnął - Przyjechali rodzice. Byli cholernie zmartwieni już samym szpitalem, ale kiedy dowiedzieli się o policji, węszącej dookoła... Sama rozumiesz.
- Ta... - mruknęła - Mają coś.
- Nie. Zataczają błędne koło.
- Co masz na myśli?
- Pytają, cały czas o to samo. Nie ma żadnych postępów w śledztwie.
- Może po prostu potrzebują czasu.- westchnęła, opadając plecami na łóżko.
- To jak szukać igły w stogu siana - podsumował Łukasz, ściszając delikatnie głos aż zamilkł całkiem zrezygnowany.
Doskonale wyczuwała w nim bezradność. Bezradność która przejmowała kontrolę zarówno nad nim, jak i nad nią. Najgorsze było jednak to, że w żaden sposób nie mogła sobie z nią poradzić.
- Wiesz... Mam pewną teorię - dodał po chwili.
- O co chodzi?
- Posłuchaj.. To może zabrzmieć dziwnie i nieprawdopodobnie, ale to logiczne wytłumaczenie. - przerwał na chwilę. Kiedy jednak nie dostał od Bianki żadnej reakcji, uznał to za znak do kontynuacji. - Wydaje mi się... Myślę, że komuś bardzo zależy na tym, abyś jednak nie dotarła do celu. Wiesz co mam na myśli?
- Nie bardzo - mruknęła zaintrygowana.
- Ktoś ewidentnie stara się, uprzykrzyć Ci podróż. Ktoś, kto może wiele stracić jeśli uda Ci się wygrać zakład.
Zmarszczyła czoło, układając w głowie słowa Łukasza. Nagle rozsypanka utworzyła jedną, logiczną całość.
- Surma.
- Dokładnie to mam na myśli. Prawdopodobnie myślał, że wypadek Kamila skutecznie Cię zatrzyma. Poza tym mówiłaś, że cały czas macie jakieś opóźnienia. To przebita opona, to spuszczone paliwo.... Wydaje mi się, że to zbyt duży "zbieg okoliczności" - rzucił, podkreślając ostatnią część zdania.
Zamilkła. Nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa.
- Jesteś tam?
- Taak... - mruknęła - Ja... Muszę kończyć. Pozdrów Kamila - rzuciła, czując jak jej ciało ogarnia coraz to większa wściekłość.
Akurat w momencie, w którym zakończyła połączenie, z łazienki wyszedł Mikołaj, pocierający ręcznikiem mokre włosy. Podniosła się gwałtownie z łóżka, ruszając w jego kierunku.
- Ty! - warknęła, wymierzając w niego palcem wskazującym. - To wszystko Twoja sprawka!
- O czym Ty mówisz? - spytał zdezorientowany.
- Uknuliście to wszystko z Surmą, tak?! Gratuluję pomysłowości! - zacisnęła dłoń w pięść, uderzając nią raz po raz w klatkę piersiową zdezorientowanego chłopaka.
- Po pierwsze, uderz mnie jeszcze raz, a mocno tego pożałujesz - warknął ściskając mocno jej nadgarstek i popychając ją na ścianę. - Po drugie, nie krzycz na mnie. Zapewniam że nie mam jeszcze problemów z uszami! A po trzecie może mi powiesz łaskawie o co Ci chodzi tym razem?
Uścisk na jej ciele drastycznie się zwiększył, co nie znaczyło niczego innego jak to, że chłopak jest coraz bardziej wściekły.
Ten sposób, w jaki trzymał jej ramię...  Tak bardzo przypominał jej brutalny uścisk który śnił jej się dzisiejszej nocy. Spojrzała w jego oczy. Ten sam obłęd majaczący w źrenicach, który widziała w kabinie. Wszystko wróciło z podwójną siłą. Z tą różnicą, że teraz działo się to na prawdę.
- Odpowiedz! - warknął, mocniej dociskając ja do ściany.
- Przebita opona, brak paliwa, to wszystko Twoja sprawka - splunęła z pogardą, patrząc stanowczo prosto w jego oczy.
- A miałbym to robić, ponieważ? - zapytał ironicznie z nutką..... rozbawienia?
- Och nie udawaj! - strząsnęła z ramienia dłoń Mikołaja. - Surma nie może pogodzić się z tym, że jednak mam szansę wygrać ten cholerny zakład, prawda? Wypadek też mieliście zaplanowany? A może to ja miałam być na miejscu Kamila?!
- O czym Ty w ogóle mówisz?!
- Zaplanowaliście to wszystko.
- Do Twojej wiadomości, nie bawię się w takie gówno o jakie mnie posądzasz! - warknął przez zaciśnięte zęby. Widziała jak furia wzbiera w nim na nowo. A wraz z wzrostem jego wściekłości, rósł w niej strach.
- Może po prostu nie dorosłaś do tego, by radzić sobie sam na sam z problemami? Mała Bianka czuje się zagrożona? Dlatego obwiniasz wszystko i wszystkich dookoła?!
- Pieprz się! - syknęła, starając się brzmieć na pewną siebie, chociaż tak naprawdę aż uginała się w środku pod częstotliwością jego spojrzenia.
- Jeszcze nie teraz Kochanie - ironiczny uśmieszek wpłynął na jego twarz, przyprawiając ją o dreszcze. Odsunął się gwałtownie, by po chwili wyjść z pokoju.

_________________________________________________

O taaak! Wielki powrót!
Nawet nie wiecie ile się do tego zabierałam. Cieszę się jednak, że mi się udało.
Przepraszam że tyle czekaliście, ale cóż... Mus to mus. Szkoła skutecznie wysysa z człowieka chęć do robienia czegokolwiek. Tak więc no...
Ale najważniejsze że 44 dni znów wraca.
Podoba Wam się taki mały prezent na Mikołajki? :D

Do następnego / Mikka <3

4 komentarze:

  1. Jezu jak cudownie! Tak sie ciesze ze napisalas. Nie spodziewalam sie tego. Naprawde dziekuje. Rozdzial jak zwykle cudowny. Mam nadzieje ze juz niedlugo pojawi sie nowy:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O wróciłaś ! :) ciesze sie a opowiadanie cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NO W KOŃCU!!!
    Nie wiem ile czekałam, ale to było dłuższe niż wieczność.
    Rozdział niesamowity i nieprzewidywalny.
    Liczę, że szybko dodasz kolejny.
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się opublikować go jeszcze dzisiaj :)

      Usuń