czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 27.

Są takie miejsca na ziemi, których najchętniej nigdy byśmy nie opuszczali. Strefy, które pozwalają nam uciec od codzienności i zapomnieć o doskwierających nam problemach a wyjechanie z owej lokalizacji jest jak ponowne starcie z ciążącymi nad naszą głową trudnościami, od których przecież staramy się uciec.
Często niechęć do jakiegokolwiek wykroczenia poza granice naszego małego raju, wiążą się z osobami, które zmuszeni jesteśmy opuścić na kolejny, nie wiadomo jak długi okres czasu. I właśnie to był główny powód dziwnego ucisku w żołądku Mikołaja, kiedy chłopak po pożegnaniu - dość długim i przepełnionym czułościami i dużą dawką łez babci - wsiadał na motocykl. Ponownie poczuł się jak wtedy, gdy był dziesięcioletnim chłopcem. Wraz z końcem wakacji nadchodziła konieczność rychłego powrotu do domu, by móc przygotować na nadchodzący rok szkolny. Pamiętał te wszystkie emocje, które rozdzierały jego ciało tak wyraźnie, jakby to było wczoraj.
Tak więc kiedy minął kolejną ulicę, a dom dziadków całkiem zniknął mu z pola widzenia, nie zważając na towarzystwo jadącej za nim Bianki, gwałtownie przyspieszył. Chciał zapomnieć o tym, co czuł w tej chwili. Nie mógł pozwolić sobie na to, by wszystkie te uczucia -tak bardzo spotęgowane w tamtej chwili- przejęły nad nim kontrolę. Nie był już małym chłopcem, który płakał kiedy musiał pożegnać się z babcią i dziadkiem. Teraz był dorosłym mężczyzną, w którego naturze nie leżało ukazywanie swoich emocji światu. To co czuł, było jego indywidualną sprawą i wręcz nienawidził, kiedy inni - często nieświadomi - ludzie wkraczali w jego prywatną strefę.
Dopiero sześć ulic dalej, zdołał opanować burzę myśli szalejącą w jego umyśle. Zatrzymując się na czerwonym świetle jednego ze skrzyżowań, odruchowo rozejrzał się dookoła, by zupełnie przypadkiem napotkać intensywny wzrok Bianki, przeszywający go na wskroś. Dziewczyna przyglądała mu się badawczo, zupełnie jakby próbowała rozszyfrować jego tak bardzo zmienny nastrój.
Zirytowany odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, modląc się by zaświeciła wreszcie zielona lampka.
Jedyne na czym chciał, a zarazem na czym mógł się skupić była Lizbona. A bynajmniej to, jak najszybciej się tam dostać.

~*~

Mijając kolejne ulice słonecznej Lizbony, cieszyła się, że ma na twarzy ten masywny kask, uniemożliwiający innym ludziom dostrzeżenie rozdziawionej z wrażenia buzi. Jeszcze nigdy nie była w tak pięknym i zachwycającym miejscu jak właśnie to. Całe to miasto wyglądało tak niesamowicie, że momentami zastanawiała się czy aby na pewno nie śpi.
- Zatrzymajmy się gdzieś wreszcie! - krzyknął Mikołaj, zatrzymując się tuż obok niej przed przejściem dla pieszych.
Skinęła potwierdzająco głową, kierując się za chłopakiem na pobliski parking, pierwszego lepszego hotelu. Doskwierający upał w zaskakująco szybkim tempie odwiódł ich od zastanawiania się nad wyborem innego hotelu. Zarówno Bianka jak i Mikołaj nie marzyli o niczym innym jak o zrzuceniu z siebie tych ciężkich, motocyklowych ubrań, więc już po upływie niespełna trzydziestu minut, które zmuszeni byli poświęcić na rejestrację, wpakowali się do niewielkiego pokoju. Nie różnił on się w żaden sposób od tych, w których zatrzymywali się poprzednio. Dwa małe, pojedyncze łóżka, które dzielił zaledwie niewielki stolik nocny, drewniana szafa i łazienka, wyposażona w standardowe, niezbędne rzeczy. Dla tej dwójki było to jednak wszystko czego potrzebowali. Oczywiście żadne z nich nie pogardziłoby osobnym pokojem, jednak postanowili zaoszczędzić możliwie jak najwięcej z pieniędzy pożyczonych od rodziny Mikołaja. A przynajmniej taki był plan do momentu, aż zażywszy orzeźwiającego prysznica, chłopak wyszedł z łazienki.
Podstępny uśmieszek, który majaczył na jego ustach, dał Biance do zrozumienia, że brunet coś knuje. I zanim jeszcze zdążył powiedzieć choćby słowo, dziewczyna wiedziała że coś się kroi.
- Powinniśmy gdzieś wyjść. - rzucił chłopak, przeszukując swój plecak w poszukiwaniu świeżego podkoszulka. - Recepcjonistka mówiła, że zaraz naprzeciwko jest świetny klub.
Spojrzała na niego oniemiała, zastanawiając się czy to aby na pewno do niej kieruje te słowa. Mikołaj nie wydawał się być chłopakiem, który zaprosi ją kiedykolwiek do klubu. Owszem, zdarzały jej się już takie sytuacje, jednak to przecież był Flis! Zimny, chamski, gburowaty i wyprany z jakichkolwiek uczuć dupek!
Nim zdążyła otrząsnąć się z szoku i wypowiedzieć choćby słowo, drzwi pokoju zamknęły się za chłopakiem który zniecierpliwiony jej milczeniem postanowił dłużej nie czekać.
Wywróciła oczami, podnosząc się z łóżka. Wygrzebując wszystkie swoje ubrania z podręcznego plecaka, przeklinała pod nosem, żałując że nie ma przy sobie siostry i jej szafy, która nie oszukując się, była niczym czarna dziura i można było znaleźć w niej dosłownie wszystko. Od prostych, jednokolorowych koszulek, aż do wzorzystych sukienek, zwracających na siebie uwagę bardziej niż 50% przecena w markowym sklepie z ubraniami.
Przygryzając wnętrze policzka, uniosła niepewnie czarną koronkową spódniczkę z wysokim stanem, którą znalazła w jednej z bocznych kieszeni plecaka.
- Ze wszystkich moich kiecek musiałam spakować właśnie tą?! - warknęła sama do siebie, rzucając materiałem w drugi kąt pokoju.
Załamana przetarła dłońmi twarz, przez moment rozważając nawet opcję zostania w pokoju.
Powstrzymywała ją przed tym jedynie chęć rozerwania się. Miała dość tego ciągłego siedzenia w czterech ścianach. Przez ostatnie kilka dni jej życie ograniczało się jedynie do motocykla, później pokoju hotelowego. I tak w kółko.
Po raz ostatni mrucząc pod nosem tylko sobie zrozumiałe słowa, podniosła się z podłogi, ponownie biorąc do rąk koronkową spódniczkę i biorąc głęboki oddech zamknęła się w łazience.


Droga do klubu faktycznie nie była długa. Do pokonania miała jedynie dystans odpowiadający szerokości ulicy, co było zdecydowanym plusem. Czuła, że dzisiejsza zabawa w klubie, albo dla niej, albo dla Mikołaja skończy się jutro kolejnym kacem. Miała tylko nadzieję, że brunet oszczędzi jej konieczności wnoszenia go do pokoju.
Czując na sobie dziwne spojrzenia ludzi tłoczących się przed wejściem do klubu, przekroczyła jego próg, starając się wmieszać w tłum. O ironio, to wcale nie było takie proste. Jak się okazało, była jedną z naprawdę nielicznych blondynek w klubie, co tylko bardziej zwracało na nią spojrzenia mężczyzn. Nigdy jakoś jej to nie przeszkadzało i raczej lubiła być w centrum zainteresowania. Teraz jednak czuła się z tym nieswojo i na swój sposób zainteresowanie jej osobą powoli ją przerastało.
"Weź się w garść" - beształa się w myślach, rozglądając po wnętrzu pomieszczenia. Już po chwili udało jej się namierzyć bar, do którego udała się w tempie praktycznie natychmiastowym.
Dwa szoty pomogły jej się nieco rozluźnić i przez moment nabrała nawet ochoty na powyginanie się na środku parkietu. Ochota ta jednak odeszła tak szybko jak się pojawiła, kiedy tuż obok niej usiadł starszy mężczyzna - może koło czterdziestki - mówiąc do niej w języku którego nazwy nie potrafiła nawet określić, o znajomości już nie wspominając. Spojrzała więc na niego przelotnie, by po chwili odwrócić całkowicie wzrok w przeciwną stronę, tym samym napotykając sylwetkę Mikołaja, siedzącego samotnie przy jednym ze stolików.
Z szklanką brązowego płynu, który raczej na sto procent był wysoko procentowy, skanował pomieszczenie, raz po raz zatrzymując spojrzenie na przechodzących obok dziewczynach. I choć widział ich starania, by zwrócić na siebie jego uwagę, nie wykazywał zainteresowania żadną z nich.
Przekalkulowawszy wszystkie za i przeciw, podniosła się ze stołka barowego i wolnym krokiem ruszyła w kierunku chłopaka. "Lepsze to, niż siedzenie samej przy barze, prawda?"tłumaczyła sobie, ściskając w dłoni wysoką szklankę z kolorowym drinkiem, który barman przedstawił jako jego specjalność.
Nie wszystko poszło jednak po jej myśli. W momencie, w którym oddalała się od baru, tuż przed nią wyrósł nagle mężczyzna który jeszcze chwilę temu nieudolnie próbował się z nią porozumieć. Wystraszona przyłożyła obie ręce do szybko unoszącej się klatki piersiowej, co zaowocowało rozlanym  drinkiem na jasnej koszulce nieznajomego.
Sfrustrowany podniósł na nią gniewne spojrzenie. Wyglądał na tak wściekłego, jakby co najmniej zarysowała mu karoserie jego nowiutkiego samochodu.
Nim zdążyła się zorientować, wykrzykiwał pod jej adresem wianuszek słów, które brzmiały tak okropnie, że przez moment dziękowała, że nie zna żadnego z nich.Otrząsnęła się z chwilowego szoku, kiedy rozwścieczony mężczyzna odepchnął ją do tyłu, jednak nie na tyle mocno, aby straciła równowagę. Zdezorientowana spojrzała na niego, zastanawiając się o co właściwie całe to zamieszanie. Przecież nie zrobiła tego umyślnie, co też zawzięcie starała się mu wytłumaczyć. Mężczyzna jednak zupełnie głuchy na jej słowa, ignorował wszystko i wszystkich dookoła, po raz kolejny popychając blondynkę.
- Masz jakiś kurwa problem?! - warknął Mikołaj, nagle wyrastając przed nią. Stanąwszy w lekkim rozkroku, całkowicie zasłonił dziewczynę swoim ciałem, niczym żywa tarcza.
- Zapytałem o coś! - ryknął ponownie, tym razem na tyle głośno, że przekrzyczał muzykę lecącą z porozstawianych w każdym koncie głośników.
- On Cię nie rozumie. - mruknęła Bianka, przybliżając się do Mikołaja na tyle blisko, że śmiało mógł poczuć jej gorący oddech na swoim karku.
Ignorując przyjemne uczucie które rozlało się po jego ciele, potrząsnął lekko głową, przerzucając spojrzenie na stojącego niedaleko mężczyznę. Jego usta nadal się nie zamykały, kiedy wydzierał się w ich kierunku, raz po raz pokazując mu zaciśnięte pięści.
- Wychodzimy - mruknął Mikołaj do Bianki, ujmując jej nadgarstek i ciągnąc ją za sobą w kierunku wyjścia. Nieznajomemu jednak nie spodobały się zamiary motocyklistów.Stanął bezpośrednio w progu drzwi, zupełnie jakby swoim ciałem chciał zabarykadować ich w środku.
Dopiero prawy sierpowy Mikołaja nieco go otrzeźwił. Trzymając się za krwawiący nos, mimowolnie odsunął się na bok, przepuszczając tym samym poirytowanego Mikołaja i przerażoną Biankę. Dziewczyna nigdy nie była zwolenniczką jakiejkolwiek przemocy. I nawet jeśli tamten mężczyzna rzeczywiście sobie zasłużył, nie pochwalała zachowania bruneta. Wiedząc jednak, że w ten właśnie sposób chłopak ratuje jej tyłek z opałów, postanowiła zachować jakiekolwiek uwagi dla siebie.
Nadal ciągnięta przez Mikołaja, odwróciła się na moment za siebie. A kiedy to zrobiła, gula której ledwo co się pozbyła, ponownie ulokowała się w jej gardle.
- M-Mikołaj - jęknęła płaczliwie, starając się zwrócić na  siebie uwagę chłopaka.
- Przestań nudzić - warknął, mocniej zaciskając dłoń na jej nadgarstku.
- Ale...
- Uspokój się. Nie mam ochoty słuchać Twojego marudzenia. Mógł nie stawać mi na drodze - dodał, myśląc iż Bianka zapewne odniesie się do uderzenia mężczyzny.
- Gonią nas! - wrzasnęła, kiedy trzech mężczyzn, którzy jeszcze chwilę temu przykucali obok poturbowanego mężczyzny, ruszyło w ich kierunku.
Zaalarmowany jej nagłym wybuchem, przyspieszył kroku, ciągnąc ją  w tylko sobie znanym kierunku.
- Nie możemy po prostu dostać się do hotelu - jęknęła, przez urywane oddechy. Nogi powoli odmawiały jej posłuszeństwa. Co z tego, że w liceum grała w drużynie koszykarskiej? Od czasów liceum minęły dwa lata a jej kondycja zdecydowanie nie była już tak dobra.
- Zgubimy ich w tamtym parku - rzucił, nawet na chwilę nie odwracając się za siebie.
Przytaknęła tylko cicho, nie bardzo wiedząc co innego mogli zrobić w tej chorej sytuacji. Postanowiła się więc trzymać planu bruneta i milczeć. Jakby nie było, to ona była główną prowoderką tego zamieszania.

Po przeszło piętnastu minutach ciągłego biegania po parku, jakimś cudem udało im się uciec. A schronienie znaleźli w... ciasnej budce telefonicznej. Pomijając krople deszczu, wpadające przez dziurawy dach i chłodne powiewy powietrza dostające się do środka za sprawą nieszczelnych drzwi, była całkiem przytulna. Ciasna, ale przytulna.
- Zawsze jesteś taki pewny siebie? - rzuciła, podnosząc niepewnie wzrok.
- Co masz na myśli?
- Ty... Wstawiłeś się za mną, przed dwa razy starszym kolesiem. Więc pytam, zawsze jesteś taki pewny siebie?
W odpowiedzi pokiwał przecząco głową.
- Tylko w piątki. I jak patrzy ładna dziewczyna
Spojrzała na niego z błyskiem w oku i wyrazem triumfu  na twarzy.
- Czyli jednak uważasz że jestem ładna ?
- Akurat mamy piątek.
Bianka spojrzała na niego z oburzeniem, na co on uśmiechnął się do niej ni to szczerze ni to ironicznie, jednocześnie odwracając twarz w kierunku przeszklonych drzwi budki.
- Myślę, że możemy iść - rzucił, otwierając przed nią drzwi, a zarazem w ten właśnie sposób ucinając tę krótką konfrontację.
- I wiesz co Olszak? - podniosła wzrok na jego twarz, kiedy zrównał się z nią ramieniem - Więcej nie idę z Tobą do żadnego klubu.
Wywróciła oczami, przyspieszając kroku.

__________________________________________

Oto i jest 27!
Wiem, że długo kazałam Wam na niego czekać, ale mam nadzieję, że jeszcze ktoś go przeczyta ^^
Następny rozdział pojawi się nie wiem kiedy, z racji iż w przyszłym tygodniu wyjeżdżam na obóz i raczej nie będę miała chwili na pisanie.
Przepraszam, że tak bardzo nadwyrężam Waszą cierpliwość.
Kocham Was/ Mikka

5 komentarzy:

  1. Mam malutkie pytanko xD. Przez cały czas na opowiadanie 44dni wchodziłam przez opowiadanie mam cię, co trzeba wpisać w google aby od razu wejść na na opowiadanie 44dni. Proszę o odpowiedź. Rozdział jak zwykle superowy :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny.
    Mikołaj wstawił się za Bianką. Jak słodko.
    Przeczuwam, że jednak coś między nimi będzie <3
    Ogólnie to piszesz coraz dłuższe rozdziały, co jest oczywiście plusem.
    Szkoda tylko, że tak rzadko je dodajesz w wakacje, ale każdy ma swoje plany.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział czekam z niecierpliwością i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcę nic mówić ale czekam czekam czekam i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Czekam z niecierpliwością.. ;) wiem że masz życie itd i możesz nie mieć czasu :D ale błagam nie znęcaj się tak !!!! :p

    OdpowiedzUsuń