czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 25.

Tego dnia, obudziła się jeszcze przed Mikołajem. Z lekkim ociąganiem otworzyła oczy, raz po raz mrugając powiekami, by przyzwyczaić się do jasnego światła, wypełniającego pomieszczenie. Kiedy w końcu udało jej się podnieść do pozycji siedzącej, po leniwym przeciągnięciu się i długim ziewnięciu, odrzuciła z siebie kołdrę. Dopiero teraz zauważyła, że nadal ma na sobie wczorajsze ciuchy, na co zmarszczyła brwi. Po dłuższej chwili prób odtworzenia wydarzeń z wczorajszego wieczora, wreszcie zdała sobie sprawę z tego, co tak właściwie wczoraj się wyprawiało w tym pokoju. Wspomnienia powracały do jej umysłu niczym wyrzucony w przestrzeń bumerang. Co prawda nadal przypominały rozsypankę, z której ma powstać jeden konkretny obrazek, jednak mimo wszystko pocieszał ją fakt, że po takiej libacji alkoholowej jak ta wczorajsza, w ogóle coś pamięta. Kolejnym czynnikiem wpływającym na jej dobry humor był absolutny brak jakiegokolwiek bólu głowy.Stąpając na palcach, przemknęła po cichu do łazienki, uważając by czasem nie obudzić śpiącego na kanapie Mikołaja. Rozłożony na całej jej powierzchni, pochrapywał lekko poprzez uchylone usta. Przez moment miała ochotę zrobić pamiątkowe zdjęcie, by później móc go szantażować, że udostępni je na jednym z portali społecznościowych, jednak ostatecznie poddała się i nie chcąc być przyłapana na 'gapieniu się', zniknęła za drzwiami małej łazienki.
Długi prysznic całkowicie pomógł jej wyrwać się z porannego otępienia. Dzień nie mógł już zacząć się lepiej. Wreszcie kreski na powiekach wyszły jej w miarę równo a pod jej oczami nie było już worów, wielkości tych na kartofle które można znaleźć w każdym warzywniaku. Nawet włosy jako tako dały się ułożyć.
Z pełnym optymizmu uśmiechem, wyparowała z łazienki kompletnie zapominając o obecności bruneta. Wystraszony nagłym trzaskiem drzwi, zerwał się z łóżka, prawie że stając przed dziewczyną na baczność. Dopiero kiedy zorientował się, że to tylko Bianka, z powrotem opadł na niewygodną poduszkę i zamknąwszy oczy, toczył walkę z bólem rozsadzającym jego czaszkę.
- Wstajemy śpiąca królewno - rzuciła blondynka, racząc go najbardziej wymuszonym i nieszczerym uśmiechem , na jaki było jej stać. Oczywiście nie mogła powstrzymać się przed delikatnym podniesieniem głosu, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że chłopak ma ewidentnego kaca.
- Olszak, dlaczego trzymasz się lepiej niż ja?
Bianka pochylała się nad łóżkiem, na którym postawiła swój plecak i zawzięcie szukała czegoś do ubrania. Tak bardzo była pochłonięta tą czynnością, że nawet nie spojrzała na chłopaka, a jej odpowiedź była niemal na odczepkę.
- Bo piję z umiarem.
- Ja też. Ale to nie moja wina, że odpada po drugiej kolejce.
Burknął pod nosem, wyjątkowo mocno mierzwiąc sobie włosy ręką i głośno wypuszczając powietrze z nadymanych policzków.
Przecież słowa dziewczyny nie miały najmniejszego sensu. O ile pamięć go nie myliła - i był prawie pewny że tak jest- pochłonęli wspólnie prawie całą butelkę wina. No dobra, on pochłonął. Bianka wypiła ledwie jedną trzecią po czym po prostu poszła spać. Ale przecież to wcale nie była jego wina, że dziewczyna praktycznie sama, napełniała jego szklankę na nowo. Poranne efekty, jakimi była burza szalejąca w jego umyśle i palący ból gardła nie były wcale takie zadziwiające.
- Wyglądasz jak rasowy alkoholik - rzuciła dziewczyna, spoglądając znacząco na jego niemrawą postawę, przy okazji odwołując się do słów, którymi on sam wczoraj ją uraczył. Niestety nie miał żadnego pola manewru by udzielić jej w tej chwili jakiejś kąśliwej uwagi. Czuł się, jakby był przeżuty co najmniej trzy razy a później wypluty przez jakieś wielkie zwierze, więc zapewne musiał wyglądać jeszcze gorzej. Zignorował więc całkowicie blondynkę i wymknął się do łazienki licząc, że zimny prysznic postawi go na nogi.

~*~

Około południa, wreszcie opuścili hotel. Czując się na tyle trzeźwymi by prowadzić, zasiedli za kierownicami motocykli. W normalnych warunkach, zapewne nie odważył by się kierować maszyną, jednak biorąc pod uwagę ścigający ich czas, najzwyklej w świecie było to konieczne.
Nałożywszy na głowę kask, przymknął na moment oczy, w duchu modląc się by ta jazda, nie okazała się jego ostatnią. Szczególnie, jeśli w jego krwi nadal buzowały resztki alkoholu.
Przez krótką chwilę czuł na sobie spojrzenie Bianki. Wydawało mu się nawet, że nadal trochę się waha, jakby nie była pewna, czy rzeczywiście powinni prowadzić w takim stanie. Domyślał się, że wypadek Kamila był dla niej niczym najlepsza z możliwych przestróg. 
- Zamierzasz dalej się tak gapić, czy wreszcie wyjedziemy? - jego brwi powędrowały wysoko ku górze. Przez ten okres czasu, który wbrew własnej woli musiał spędzić z blondynką, nauczył się, że najlepszą metodą na przekonanie jej do czegoś, było rzucenie jej niemego wyzwania. Czasem wystarczyło nawet jedno konkretne, przeszywające spojrzenie z jego strony. Często spisywało się ono lepiej niż jakakolwiek kłótnia.
Także i tym razem się nie pomylił. Wywróciła oczami, by po upływie kilku sekund odjechać z hotelowego parkingu, zostawiając go daleko za sobą. Uśmiechnął się do siebie, odchylając lekko głowę do tyłu, by po chwili dołączyć do dziewczyny.

~*~

- Mikołaj ! Tak dawno Cię nie widzieliśmy! - starsza kobiecina, stojąca na ganku średnich rozmiarów, białego domku, spoglądała na chłopaka ze łzami w oczach, co chwilę mrugając powiekami, jakby walczyła sama ze sobą, żeby nie pozwolić im czasem wypłynąć.
- Cześć babciu - rzucił niemrawo, pozwalając kobiecie przyciągnąć się w żelaznym uścisku, który wydawał mu się trwać całą wieczność. Mógł przysiąc, że gdyby przytrzymała go jeszcze chwilę, padłby na deski błagając o powietrze.
- A to kto? - spytała, spoglądając nad jego ramieniem na Biankę.
- To moja...
- Och... Dlaczego nie powiedziałeś że przyjedziesz z dziewczyną?! - wyrzuciła ręce w powietrze, ściskając blondynkę.
- Babciu, ale to nie jest moja.....
- Przygotowałabym Wam coś do zjedzenia. Musicie być wyczerpani! - po raz kolejny weszła mu w słowo, ignorując jego próby wytłumaczenia tego małego nieporozumienia.
- Henry! Henry, nie uwierzysz kto przyjechał! - krzyknęła, po części wpychając parę mocno zdezorientowanych motocyklistów do przestronnego salonu.
- Mikołaj przyprowadził dziewczynę ! - jej donośny głos po raz kolejny wypełnił pomieszczenie.
- Ile razy mam powtarzać, że to nie jest moja...
- Mikołaj, synu! Tyle lat! - tym razem, w słowo Mikołaja wszedł mężczyzna, wypowiadając słowa z przepięknym, hiszpańskim akcentem,- który swoją drogą natychmiastowo oczarował Biankę-. Był średniego  wzrostu z siwymi włosami i jeszcze bardziej siwą brodą, sięgającą mu do połowy szyi.
Brunet wywrócił oczami, już nawet nie próbując wykłócać się z dziadkami. Wszystkie jego dotychczasowe próby były przez nich skutecznie ignorowane. Nie było więc sensu podejmowania dalszych działań w tych kierunku.
Jednak jedynym czego nie potrafił zignorować, to zarozumiały i pełny ironii uśmiech, siedzącej obok niego na kanapie Bianki. Ewidentnie drwiła z jego bezradności, co na swój sposób go zdziwiło. Spodziewał się raczej, że ta sytuacja - czyli dokładniej mówiąc, teoria jego babci na temat ich mniemanego 'związku'- będzie dla niej równie niekomfortowa jak dla niego. Ona natomiast, bezczelnie naśmiewała się z niego, nie dbając o jakąkolwiek dyskrecję.

Rozmowa z dziadkami chłopaka po jakimś czasie stawała się coraz to lżejsza. Początkowy stres i dziwny supeł na językach z upływem chwili zdawał się rozluźniać, zarówno w przypadku Bianki, jak i Mikołaja.
Bo obfitym obiedzie składającym się z dwóch dań, deseru oraz przymusowych dwóch dokładek ziemniaków i sałatki - bo jak stwierdziła pani domu, Bianka była zbyt chuda - blondynka postanowiła zostawić Mikołaja sam na sam z starszymi ludźmi.Wiedziała, że rozmowa dotycząca pieniędzy nie będzie łatwa, więc powinien odbyć ją tylko i wyłącznie w gronie rodzinnym. Zaciskając dłonie w kciuki, przysiadła na tarasie, modląc się by chłopakowi udało się coś wskórać w ich beznadziejnej sytuacji.
Minuty płynęły i zdawała się minąć cała wieczność, zanim brunet dosiadł się do niej.
- I co ? - zapytała niepewnie, spoglądając w jego ciemne oczy i szukając w ten sposób jakiejkolwiek wskazówki.
- I nic. - wzruszył ramionami, unikając jej spojrzenia.
Przez moment miała ochotę się rozpłakać. Jak teraz uda im się pokonać resztę trasy? Bez jakiegokolwiek wsparcia pieniężnego od strony dziadków chłopaka, nie będą mieli za co kupić sobie kromki chleba, o wynajęciu pokoju w hotelu już nie wspominając. Jednak coś w mimice twarzy bruneta podpowiadało jej, że coś przed nią ukrywa.
Uniosła podejrzliwie brwi, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie z jego strony.
Chłopak jednak, ewidentnie napawając się jej zdezorientowaniem i paniką w oczach, milczał.
- Coś przede mną ukrywasz... - mruknęła, przeszywając go pytającym spojrzeniem.
- Przejrzałaś mnie. Tak naprawdę mam na imię Ahmed, pochodzę z Tajlandii i mam 44 lata. - rzucił ironicznie.
Wywróciła oczami, podnosząc się z ławki z zamiarem odejścia.
- Żartowałem. Powinno nam wystarczyć do końca wyjazdu, a nawet zostać- mruknął, wyciągając z kieszeni spodni plik banknotów.
Wydawszy z siebie pisk radości rzuciła się w jego ramiona, przyciągając go w ciasnym uścisku.
Dopiero po chwili dotarło do niej, co tak właściwie zrobiła i lekko zawstydzona odsunęła się od niego, zamykając z zażenowaniem powieki. On natomiast stał cały czas w tym samym miejscu. Ręce zwisały wzdłuż jego ciała, zupełnie jakby stracił w nich władzę a oczy przepełniał czysty szok.
Odwracając się na pięcie, uciekła wgłąb ogrodu pod pretekstem 'konieczności przewietrzenia się'. Idiotko, przez cały czas byłaś na świeżym powietrzu - zakpiła z własnego roztargnienia.
Nadal nie rozumiejąc swojego  zachowania, przysiadła na wilgotnej trawie, odtwarzając w myślach ten moment jeszcze raz.
Po chwili przyłapała się na tym, że zadręcza się pytaniem, dlaczego tak właściwie jej nie odtrącił? Przecież mógł ją odepchnąć, cokolwiek. Jednak też jej nie objął. Zupełnie, jakby trzymała się ściany.
Pokręciła głową z dezaprobatą i już miała podnieść się z trawy, kiedy odezwał się jej telefon.
Łukasz.
- Halo?
- Część Bi. Dzwonię do Ciebie, bo właśnie była u nas policja.
Nie wiedziała co ma powiedzieć. Słowa utknęły w jej gardle i za nic nie chciały opuścić jej ust.
- Mają coś. - dodał, kiedy nie doczekał się żadnej odpowiedzi z jej strony.

____________________________________

Hej Kochani.
Na samym początku chciałam Was przeprosić za całe to opóźnienie.
Jednak wraz z opalenizną, przywiozłam z wakacji niesamowitego lenia i cóż... za nic nie mogę się go pozbyć.
Przepraszam Was, ze musieliście tyle czekać. Starałam sie wyrobić jak najszybciej.
Kolejną sprawą którą chcę tu poruszyć jest to, że niestety nie jestem w stanie dodawać dwóch rozdziałów tygodniowo. Nie zrozumcie mnie źle, ale presja pod którą jestem, kiedy nie wyrabiam się z pisaniem psuje mi jakąkolwiek radość z tego. Oczywiście to nie znaczy że rozdziały będą raz na dwa miesiące czy jeszcze gorzej. Po prostu będę je wrzucać bardziej nieregularnie. W zależności od tego, jak pozwoli mi na to czas i oczywiście wena.

Do następnego <3

Ps: Czy tylko ja jestem już w początkowym stadium załamania nerwowego z powodu upływu już prawie połowy wakacji ? o.O

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział a kiedy mniej więcej następny? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Po tak długiej przerwie nareszcie fajny rozdział i trochę dłuższy niż poprzednie.
    WOW <3 Bianka przytuliła Mikołaja.....ciekawe co dalej.
    Czekam na następne posty i życzę dużo weny. Szkoda, że trzeba tak długo oczekiwać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, mój ulubione moment:
    Wydawszy z siebie pisk radości rzuciła się w jego ramiona, przyciągając go w ciasnym uścisku.
    Dopiero po chwili dotarło do niej, co tak właściwie zrobiła i lekko zawstydzona odsunęła się od niego, zamykając z zażenowaniem powieki. On natomiast stał cały czas w tym samym miejscu. Ręce zwisały wzdłuż jego ciała, zupełnie jakby stracił w nich władzę a oczy przepełniał czysty szok.
    <3 PISZ DALEJ *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietne! ^^ nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu! C:

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny rodzial? :)

    OdpowiedzUsuń