Przez ostatnie dwie doby, między Mikołajem i Bianką nie układało się najlepiej. I choć wielu mogło by stwierdzić że to żadna nowość, atmosfera z sekundy na sekundę stawała się coraz gęstsza.
I nawet jeśli wcześniej, żadna rozmowa się nie kleiła, teraz oboje unikali się jak ognia. Mikołaj po to, aby czasem się nie rzucić na dziewczynę i nie zrobić czegoś, czego mógłby w przyszłości żałować - mimo iż przez ostatnie czterdzieści osiem godzin nawet we śnie jego wyobraźnia mordowała blondynkę na milion różnych sposobów, za każdym razem bardziej boleśnie. A Bianka ?
Cóż.... Dziewczyna była z siebie bardziej niż zadowolona. W tamtej chwili wydawało jej się, że nie mogła wymyślić lepszej zemsty na chłopaku. Motocykl był jego słabym punktem - jedynym który do tamtego momentu udało jej się dostrzec - więc oczywistym było, że zaboli go to bardziej niż jakakolwiek inna próba dokuczenia mu. Zresztą, sama Bianka miała totalną obsesję na punkcie swojej maszyny i szczerze powiedziawszy, wątpiła w to, że zachowałaby taki spokój jak brunet. Trzech trzymających ją zapaśników nie zdołałoby jej powstrzymać przed wydrapaniem brunetowi oczu. W najlepszym wypadku skończyło by się 'tylko' na tym.
I mimo iż cała ta sytuacja w dalszym ciągu ją bawiła, postanowiła przez najbliższy czas nie zbliżać się do Mikołaja na mniej niż 10 metrów. Ot tak. Dla własnego bezpieczeństwa.
~*~
Dziewiątego dnia podróży, udało im się dotrzeć do słonecznej Florencji. Mimo licznych przeszkód jakie spotkali na swojej drodze; w postaci rażącego słońca i wysokiej temperatury panującej na drodze. Asfaltowe podłoże było nagrzane do tego stopnia, że bez najmniejszych przeszkód można by smażyć na nim jajecznicę. Analizowała właśnie czy aby czasem nie wypróbować w jakim szybkim czasie uda jej się usmażyć jajka - bo kto wie, może kuchenka wcale nie jest tak niezbędna kiedy ma się do dyspozycji kilkudziesięciu kilometrowy asfalt? - kiedy, Kamil, z uniesioną wysoko dłonią wykonał umówiony wcześniej znak, dając reszcie do zrozumienia, aby zjechali na pobocze. Wjechali właśnie do miasta, a Florencja słynęła niestety z ciasnych uliczek, co tylko utrudniało zadanie.
- Musimy się gdzieś tutaj zatrzymać - rzucił Kamil, schodząc z motocykla i uwalniając się z ciężkiego kasku.
- Później będzie już tylko gorzej - dodał wskazując na tłumy ludzi, poruszających się po ulicach miasta.
Bianka nie miała najmniejszej ochoty na ponowne dzielenie jednego pokoju z Mikołajem, dlatego też była za tym, aby jak najszybciej zarejestrować się w pierwszym lepszym hotelu, gdzie uda im się dostać czteroosobową sypialnie.Czuła, że nie przeżyłaby kolejnej nocy sam na sam z brunetem.
~*~
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, szczęście wreszcie jej dopisało. Już w drugim hotelu znaleźli wolne miejsce i po kilkunastu minutach, ustawiali się w kolejce pod zimny prysznic. Tak bardzo upragniony po ciężkim dniu.
Zimne krople wody spływały po jej ciele, kiedy oparta plecami o wyłożoną kafelkami ścianę kalkulowała w myślach czas trwania ich wyjazdu. Kartki kalendarza nie ubłagalnie przeskakiwały z jednej na drugą, uświadamiając dziewczynie jak szybko leci czas. Był już szesnasty lipca, co nie oznaczało niczego innego jak to, że już od dziewięciu dni są w trasie, a przecież jeszcze tak niedawno siedziała w swojej sypialni, namawiając mamę aby pozwoliła jej podjąć sie czegoś takiego. Co z tego, że miała już przeszło dwadzieścia lat ? Jako pełnoletnia osoba miała prawo w pełni decydować o wszystkim co dotyczyło bezpośrednio jej osoby. W praktyce jednak, nadal liczyła się z zdaniem rodziców. Kiedy stała przed trudną do podjęcia decyzją, bez najmniejszego namysłu kierowała pytania do mamy czy taty. Zupełnie jak za czasów liceum. Dlatego, także i teraz nieunikniona była rozmowa z rodzicielami. I choć podeszli do tego pomysłu dość sceptycznie, nie starali się jej zatrzymać w domu na siłę. Widzieli, jak zdeterminowana była, więc nawet przez myśl im nie przeszło by ją w jakiś sposób ograniczać.
Była to jedna z ich wielu cech, które Bianka w nich kochała. Zawsze wspierali ją bez względu na wszystko. Nie ważne jak błahy był problem z którym musiała się zmierzyć - po prostu byli przy niej. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo za nimi tęskni..
Z zamyśleń wyrwał ja dopiero nieprzyjemny dreszcz, który na krótki moment sparaliżował jej ciało. Szybkim ruchem zakręciła kurek, wydostając się z kabiny. Wytarła ciało szorstkim ręcznikiem i nałożywszy na sobie czystą bieliznę i zwiewną sukienkę przed kolano, wyszła z łazienki. Miła odmiana po ciężkim kombinezonie - pomyślała, uśmiechając się lekko.
- Idziesz gdzieś ? - spytał Łukasz, jako jedyny zwracając na nią swoją uwagę, podczas gdy Mikołaj i Kamil
opierali się leniwie o parapet otwartego okna, raz po raz wypuszczając z płuc śmierdzący dym tytoniowy.
- Kupię coś do jedzenia - wzruszyła ramionami, pakując do poręcznej torebki portmonetkę.
- Idę z Tobą - uśmiechnął się lekko, podnosząc z łóżka i narzuciwszy na biały podkoszulek kraciastą koszulę, ruszył za dziewczyną.
Wąskie ulice Florencji przemierzali w absolutnej ciszy. Nie potrzebowali żądnych słów. Wystarczyła tylko wzajemna obecność. I nawet jeśli dla wielu osób było to niezrozumiałe, łącząca ich więź była mocniejsza niż jakakolwiek inna. Darzyli się najszczerszą miłością. Jednak nie taką, jak ta która łączy parę zakochanych w sobie ludzi. To było coś, co ciężko było określić. Było znacznie silniejsze niż przyjaźń - wręcz porównywalne do braterskiego uczucia. Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że nie musieli się przy sobie w żadne sposób krępować. Byli na każde swoje zawołanie, a problem jednego w jednej chwili stawał się problemem obojga. Dzielili ze sobą praktycznie każdy sekret, nie mieli przed sobą tajemnic. A to wszystko dzięki temu, ze nie obawiali się o to, że druga strona odbierze to w inny sposób niż powinna. Doskonale znali swoje stanowiska w ich 'związku' i równie dobrze to rozumieli. Żadne z nich nie miało wątpliwości do tego co jest między nimi.
Najszczersza przyjaźń, jaka może połączyć dwójkę ludzi.
- Coś nie tak ? - spytał chłopak, spoglądając badawczo na blondynkę, kiedy zatrzymała się przy barierce mostu, który właśnie przemierzali. Podszedł do niej wolnym krokiem, nie spuszczając z niej wzroku nawet na moment.
- Wszystko okej - pokręciła gwałtownie głową.
Jak dla Łukasza, zbyt gwałtownie. Wystarczył upływ kilku sekund i już wiedział, że coś jest nie w porządku.
- Przecież widzę - zaoponował lekko, delikatnie pocierając dłonią plecy Bianki i dodając w ten sposób otuchy.
- Po prostu.... Tęsknie za domem. Mam dość tego wyścigu z czasem - wzruszyła ramionami, tępo wpatrując się w tafle wody. Balansowała na krawędzi i w tamtym właśnie momencie toczyła walkę sama ze sobą by nie pozwolić łzą wypłynąć. Nie chciała być słaba. Od samego początku zgrywała twardą i miała nadzieję, że utrzyma tę maskę do samego końca. Nie spodziewała się jednak, że zacznie ona kruszyć się tak szybko.
- Och Bi... - westchnął chłopak - Nie przejmuj się tym tak bardzo. Przyjechaliśmy się tutaj bawić, pamiętasz?
- To wszystko mnie przerasta - jęknęła płaczliwie, dzielnie jednak nadal powstrzymywała łzy.
- Chodzi o Mikołaja ? - spytał nagle.
- Tak..... Znaczy nie do końca. - odwróciła się gwałtownie od barierki, opierając o nią plecami i przenosząc puste spojrzenie na blondyna. - Nie ważne.
- Bi... - chłopak ewidentnie chciał coś powiedzieć, jednak ona nie postanowiła mu na to pozwolić.
- Chodźmy po te zakupy - rzuciła niemrawo, ucinając temat. Nie mogła pozwolić żeby jej chwila słabości przeciągnęła się w czasie jeszcze bardziej. Musiała być silna.
Łukasz jednak nie miał zamiaru pozostawić tego w taki sposób. Każdy człowiek przecież potrzebuje tej chwili, kiedy otworzy się przed drugą osobą. A kiedy już to zrobi - wyrzucając z siebie wszystkie dokuczające mu smutki - ponownie będzie mógł stanąć o własnych siłach na nogach.
- Wytrzymałaś już tyle czasu ! Nie możesz teraz się poddać słyszysz ?!
Wcale nie miała takiego zamiaru. Chciała walczyć. Jednak z dnia na dzień, traciła siły, które pozwalały jej to ciągnąć.
- Chyba nie spakujesz walizki i nie wrócisz do domu przez jednego dupka co?! - jego głos podniósł się delikatnie - Oboje dobrze wiemy, że to nie w Twoim stylu. - dodał już ciszej.
Milczała. Wszelkie wątpliwości które jeszcze przed chwilą ją dręczyły, powoli wypalały się w samym ich środku.
- Dasz mu tą satysfakcję? Równie dobrze, możesz jechać prosto do Surmy i oddać mu motocykl. Taka była umowa pamiętasz? - dodał, trafiając w jej czuły punkt.
Teraz nie chodziło już tylko o zakład. W obecnej chwili liczyło się już coś znacznie więcej. Nie należała do słabych dziewczyn która boi się że połamie sobie tipsy. Teraz musiała już to tylko udowodnić. Nie tylko innym. Także sobie.
_________________________________________________
I znowu przesadziłam z długością.... Tak jakoś nie mogłam wcześniej skończyć. Z doświadczenia jednak wiem, że raczej nie będziecie narzekać.
Kocham Was bardzo / Mikka
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńPrzesadziłaś z długością? Skąd Ci taki pomysł przeszedł do głowy, hm? Gdy zaczynam czytać nowy rozdział to nawet nie wiem kiedy się kończy.
OdpowiedzUsuńOczywiście jak zwykle świetna notka.
Czekam na next i pozdrawiam
Mroczna
PS. Mogłabyś wyłączyć weryfikacje obrazkową?
Nic nie przesadziłaś . A jeśli tak to zdecydowanie rób to częściej. Na pewno nikt się nie pogniewa.:-)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Jestem ciekawa jak długo Mikołaj wytrzyma bez swoich idiotycznych docinek.
Czekan nn
Pozdrawiam
/Eli..