Z taką właśnie chwilą przyszło zmierzyć się Biance, kiedy po kolejnych godzinach drogi w otwartym słońcu, przekroczyli granicę Ohrid. Stosunkowo niewielkiego miasteczka położonego w południowo-zachodniej Macedonii. Z powodu silnie doskwierającego im wyczerpania i jeszcze bardziej uciążliwej ciemności, która spowiła wszystko dookoła, zatrzymali się na parkingu pierwszego lepszego hotelu, który rzucił im się w oczy.
Budynek wyglądał o wiele lepiej niż ten, w którym zmuszeni byli się zatrzymać kilka dni wcześniej w Budapeszcie. Nie myśląc o niczym innym jak o miękkim materacu hotelowego łóżka, przekroczyli próg drzwi wejściowych. A kiedy to już zrobili, stanęli w miejscu jak wryci. W pomieszczeniu roiło się od ludzi. Mimo że dochodziła już prawie godzina dwudziesta trzecia, wesoły szmer rozmów w języku którego nie rozumieli odbijał się od ścian przestronnego holu.
- Chodźmy się zarejestrować - rzucił Mikołaj, ciągnąc niespiesznym ruchem za sobą walizkę w kierunku recepcji. Przystanął przy ladzie, opierając leniwie łokieć o drewniany mebel i racząc recepcjonistkę zalotnym uśmiechem.
Bianka obserwowała całe zajście z boku. W myślach odliczała sekundy, w ciągu których Mikołaj wróci z podkulonym ogonem. Doskonale zdawała sobie przecież sprawę z tego, że nie znał języka.... jakimkolwiek się tu posługiwano. Nie do opisania był więc wyraz twarzy blondynki, kiedy zauważyła, że kobieta ubrana w uniform, w jakiś niezrozumiały dla niej sposób wdała się w dyskusję z brunetem. Szczęka opadła jej praktycznie do podłogi, kiedy obserwowała z jaką swobodą się ze sobą kontaktują. Zupełnie jakby bariera językowa nie miała dla nich najmniejszego znaczenia. Jeszcze przez kilka minut stał tak, szarmancko oparty o blat lady, cały czas utrzymując na twarzy szeroki uśmiech, a kobieta stukająca palcami w klawiaturę komputera co chwilę chichotała, starając się zamaskować włosami dorodny rumieniec odwiedzający jej policzki częściej, niż Bianka zdążyła mrugnąć w ciągu tych kilku minut.
- Jest problem - bąknął brunet, zjawiając się nagle tuż obok trójki przyjaciół. - Zostały im już tylko dwa wolne pokoje.
Potrząsnął kluczykami tuż przed ich twarzami, jakby na podkreślenie wiarygodności swoich słów.
- Bierzemy, czy szukamy czegoś innego ?
- Nie mam siły się stąd ruszyć - jęknęła Bianka, opierając czoło o ramię stojącego obok Łukasza. Cała radość, która towarzyszyła jej przez większość podróży, właśnie w takich chwilach jak ta, byłą wręcz niedostrzegalna. Wszystko przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie, a jedyne na czym naprawdę potrafiła się skupić, to jak nie usnąć na stojąco.
- Zresztą, nie mamy gwarancji że wychodząc stąd znajdziemy coś innego. Widzicie ile jest ludzi ? To kwestia czasu aż ktoś zwinie nam ostatnie wolne miejsca tutaj. - mruknął Kamil, spoglądając po twarzach przyjaciół. Jednym skinieniem głowy potwierdzili słowa blondyna zgadzając się z jego uwagą.
- Łap - mruknął Mikołaj podając Kamilowi jeden z kluczy.
Bianka, widząc do czego zmierza cała ta sytuacja, rzuciła Kamilowi błagalne spojrzenie, by to właśnie on dzielił z nią pokój. Nie czuła się wystarczająco silna, by spędzić noc w jednym pokoju z chamowatym brunetem. Nikt nie działał jej tak na nerwy jak właśnie on. Jego zgryźliwe komentarze co kilka sekund rzucane pod jej nazwiskiem doprowadzały ją szału, ale dzielnie starała się to przed nim ukryć. Nie mogła przecież dać mu tej satysfakcji, prawda ?
- Sory Bi - uśmiechnął się przepraszająco Kamil, przenosząc wzrok z blondynki na stojącego obok brata bliźniaka - Mamy wspólną torbę.
Podążyła za wzrokiem blondyna zatrzymując go na sporych rozmiarów walizkę, trzymaną w rękach przez Łukasza. Jej świat nagle się załamał, a koszmar w którym trwała od pierwszej chwili w której została skazana na towarzystwo Mikołaja podczas całej, czterdziesto-cztero dniowej podróży, teraz zamienił się w istny horror. Nie była gotowa psychicznie na wyzwanie które tak nagle na nią spadło. Nie z tym mężczyzną a już na pewno nie w jednym pokoju.
Zostawiwszy swój bagaż na jednym z hotelowych łóżek, odwróciła się gwałtownie na pięcie i wyszła z przestronnego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie wiedziała gdzie, ani po co szła. Po prostu stawiała kolejne kroki, pozwalając nogom ponieść się w kierunku windy.
Nocne, lekko chłodne powietrze uderzyło w jej twarz zaraz po tym, jak ewakuowała się z budynku. Przyjemny wiatr otulał jej ciało, kiedy przysiadła na kamiennym murku w pobliżu parkingu. Miała stąd doskonały widok na jezioro, rozciągające się przed nią. Od spokojnej, wręcz nieruchomej tafli wody, odbijał się księżyc i pobliskie światła latarni ulicznych, tworząc w ten sposób przyjemną dla oka mieszankę.
Potrzebowała tej chwili, którą spędziła na zewnątrz. Musiała zrozumieć swoje uczucia, które od dłuższego czasu były dla niej nie do zidentyfikowania. Nie rozumiała emocji, które targały nią od środka, zupełnie jakby to była ich jedyna szansa na wypłynięcie na światło dzienne. Zwątpienie i radość. Te dwa uczucia najbardziej mieszały jej w głowie. Były też jej najczęstszymi 'gośćmi'. Na przemian. Raz była szczęśliwa, starając się docenić to, co przygotował dla niej los. Na swój sposób była dumna z tego, że podjęła się czegoś na pozór tak ciężkiego do wykonania. Z drugiej jednak strony, martwiła się o to, czy aby na pewno jej wybór był słuszny. Gdzieś w głębi jej samej, kłębiło się to nieprzyjemne uczucie, że ta decyzja okaże się dla niej zgubna. Czuła lęk. Już nawet nie chodziło o to, że może stracić coś, na co pracowała połowę swojego życia. I choć była do niego bardzo przywiązana, motocykl nadal pozostawał tylko rzeczą materialną. Bardziej martwiło ją to, czy w chwili gdy poniesie porażkę, stanie się pośmiewiskiem wszystkich dookoła.Zdecydowanie było to to, czego najbardziej nie chciała. Nie jednokrotnie widziała jak ludzie znęcają się nad innymi. Chodziła przecież do liceum czyż nie ? Tam, każda osoba, w jakiś sposób różniąca się od pozostałych zostawała szkolnym kozłem ofiarnym. Kiedy ktoś miał wybitne oceny, momentalnie został ogłaszany kujonem. Kiedy dziewczyna miała więcej przyjaciół w gronie płci przeciwnej, ogłaszana była 'panną lekkich obyczajów', a kiedy ktoś poślizgnął się na świeżo wypolerowanych przez woźnego płytkach, zyskiwał miano szkolnej łamagi.
Dziewczyna zawsze przyglądała się temu z boku, w duchu dziękując, że nie wyróżnia się z tłumu aż tak bardzo. Szczerze współczuła takim osobom. Pomiatane i wyśmiewane na każdym kroku, swój pobyt w liceum porównywały do najgorszych horrorów.
I choć lata liceum miała już za sobą, lęk ten nadal kłębił się w niej. Czuła, że musi podołać wyznaczonemu rzez siebie celowi. Nie było innej opcji, a Bianka była gotowa zrobić wszystko by stało się właśnie tak.
__________________________
Hej Kochani !
Chciałam Wam serdecznie podziękować za te wszystkie wyświetlenia. To dla mnie niesamowite, że jest ich aż tyle, mimo że to dopiero 8 rozdział.
Jeszcze raz dziękuję ! Kocham Was bardzo / Mikka
Chciałam Wam serdecznie podziękować za te wszystkie wyświetlenia. To dla mnie niesamowite, że jest ich aż tyle, mimo że to dopiero 8 rozdział.
Jeszcze raz dziękuję ! Kocham Was bardzo / Mikka
:)
OdpowiedzUsuń