Czas - wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi w tym samym miejscu - a przynajmniej tak wyglądała książkowa reguła tego pojęcia. Ale czym tak naprawdę on jest ? Wskazówka zegara, stale biegnąca przed siebie ? A może po prostu regularnie nastająca noc, by zaraz po niej mógł obudzić się do życia dzień ? Czym tak naprawdę można nazwać czas ? Zdaniem Bianki nie było to nic innego, jak uciekające przez palce życie. Wymykające się człowiekowi spod kontroli każdego dnia coraz bardziej. Czas wydawał się dla dziewczyny jedynym ograniczeniem, którego bariery złamać nie mogła. Był czymś, czego nikt nie mógł oszukać i to właśnie walka z nim stanowiła dla niej największe wyzwanie. Czuła, że tylko i wyłącznie on, a raczej jego brak może stanąć na jej drodze do celu.
Wtorkowy poranek, według całej czwórki 'podróżników', nastał zdecydowanie zbyt wcześnie. Palące słońce dawało o sobie znać nawet o tak wczesnej porze, jak niespełna siódma rano utwierdzając ich, że dzień prawdopodobnie do najlżejszych należeć nie będzie.
Otworzył domagające się o jeszcze chwilę wytchnienia oczy, starając się powstrzymać przed ponownym ich zamknięciem. Świadomość, że dzisiejszego dnia ma do pokonania kolejne setki kilometrów działała na niego otępiająco. Nie miał siły podnieść się z łóżka, a o ponownym stawianiu czoła pyskatej blondynce już nie wspominając. Ich codzienne konfrontacje były nieuniknione, zwłaszcza że dziewczyna była najbardziej irytującą osoba, jaką miał możliwość poznać w całym swoim życiu. Nawet jeśli czerpał nieopisaną satysfakcję z tego, że przeważnie udawało mu się zamknąć te jej wygadane usta ciętą ripostą, doprowadzając ją przy tym do szału, w obecnej chwili nie wydawało mu się to już tak zachęcające jak dzień wcześniej. Doskonale wiedział że aby kolejna potyczka słowna okazała się dla niego wygraną, potrzebował znacznie więcej siły niż posiadał. Bianka sprawiała wrażenie pewnej siebie, niezwykle inteligentnej i stanowczej kobiety która za wszelką cenę chciała osiągnąć to , na czym jej zależało. Jako nieliczna, przyjmowała jego cięte uwagi z podniesioną głową, mierząc się z nim stalowym spojrzeniem swoich niebieskich oczu i nie dając po sobie poznać, że w jakiś sposób na nią działają. Na większość jego komentarzy miała wybitną odpowiedź, która - o ironio - czasem zaskakiwala nawet ją samą. Potrafiła się mu postawić, a on perfidnie to wykorzystywał. Na każdym kroku rzucał w nią przepełnione ironią uwagi, prowokując kłótnie. Oczywistym było więc to, że z dnia na dzień ta dwójka pałała do siebie coraz to większą nienawiścią. Warto też dodać, że ani jej, ani tym bardziej jemu to nie przeszkadzało.
Po raz kolejny ignorując chęć zamknięcia oczu i wrócenia do sennego raju, podniósł się leniwie z łóżka. Panująca w pokoju temperatura była nieznośnie wysoka. Kropelki potu spływały po jego czole oraz nagiej klatce piersiowej. Kiedy tylko wyobraził sobie, co prawdopodobnie będzie się działo na ulicach w samo południe, pożałował że wogóle ogóle się obudził tego ranka.
- Wstawaj ! - wesoły głos blondynki rozniósł się po niewielkim pokoju, kiedy szarpała się z protestującym Kamilem o kołdrę, zmuszając go do podniesienia się z łóżka.
Obserwował całe zajście z boku. Jego myśli z chwili na chwilę odbiegały coraz bardziej od tego co się tutaj działo. Nim się zorientował, przyłapał się na bacznym obserwowaniu sylwetki dziewczyny i zastanawianiu się, co właściwie pozwala jej ją utrzymać. Ćwiczenia ? Na pewno nie. Z doświadczenia wiedział, że dziewczyny jej pokroju z reguły nie były zwolenniczkami sportu. Jedyne sportowe wydarzenie w które się naprawdę angażowały - a przynajmniej tak było w liceum kiedy jeszcze do niego uczęszczał - to wyścig do kasy w galerii handlowej, z nowym lakierem do włosów w koszyku.
Jaki więc był sekret Bianki ?
- Długo jeszcze każesz nam na siebie czekać ? - warknięcie blondynki zamajaczyło tuż obok niego, zmuszając go do odsunięcia od siebie wszystkich nękających go jeszcze chwilę temu myśli.
Zmarszczył czoło, spoglądając na zirytowaną twarz Bianki.
- Daj spokój Olszak. Przecież to i tak na Ciebie koniec końców będziemy czekać ?
Spojrzała na niego zdezorientowana, czekając aż dokończy swoją myśl.
- My wyjdziemy piękni i młodzi tak jak nas Pan Bóg stworzył, a Ty utkniesz przed lustrem starając się 'upiększyć' kosmetykami. - wzruszył ramionami, nie mogąc powstrzymać ironicznego uśmiechu wpływającego na jego usta - Ale nie przejmuj się. Warto wierzyć w cuda - dokończył, podnosząc się z łóżka i minąwszy oniemiałą dziewczynę w progu drzwi, zamknął się w łazience by schłodzić ciało zimnym prysznicem zanim wyruszą w dalszą podróż.
~*~
- O kurwa.... - to był jedyny komentarz na jaki w tamtej chwili mógł zdobyć się Kamil. Po przeszło jedenastu godzinach jazdy, wreszcie dotarli do kolejnej 'bazy' swojej podróży. Instynkt podpowiadał im, by zatrzymali się choć na chwilę w przydrożnym punkcie widokowym zanim posuną się wgłąb pasma gór Fogarskich. ( najwyższe pasmo górskie Rumuńskich Karpat ).
Przed nimi rozciągał się obraz który w tamtej chwili przyprawiał ich o dreszcz irytacji. Kręta droga to zdecydowanie niedopowiedzenie. Asfaltową trasę, którą tutejsi uważali za 'normalną' drogę, nie przypominała mu niczego innego, jak zawijasów rysowanych na kartce papieru przez jego trzy letnią siostrę.
- No pięknie kurwa ! Ograniczenie do 40 ! - zrezygnowany krzyk Kamila wyrwał pozostałą trójkę z zamyślenia. Odwrócili się gwałtownie w stronę w stronę wyżywającego się na oponie samochodu blondyna. -To przeszło 150 km trasy ! Czyli... - przystanął w miejscu, wyraźnie się nad czymś zastanawiając- Czyli kolejne trzy godziny jazdy.
- Damy radę - niewielki uśmiech pojawił się na twarzy Bianki, kiedy przyciągnęła chłopaka w pokrzepiającym uśmiechu. - Pokonamy tę trasę, a zaraz potem zatrzymamy się w pierwszym lepszym hotelu.
W odpowiedzi jęknął cicho, ale przytaknął dziewczynie głową.
- Uwaga na zakrętach. Wyglądają dość..... imponująco ? - uśmiechnął się niemrawo Łukasz, zajmując miejsce za kierownicą samochodu.
- Imponująco wygląda Miley Cyrus w bikini. To jest raczej jak zbyt długa gra wstępna - mruknął Mikołaj z absolutnym niewzruszeniem. Reszta jego towarzyszy wywróciła z zażenowaniem oczami. No, może z wyjątkiem Kamila, który zdawał się coraz bardziej tolerować ironiczne komentarze bruneta. Można by nawet powiedzieć, że w jakiś sposób go bawiły.
- Ruszajmy.
Kiedy cała czwórka była już gotowa a skowyt silników roznosił się echem po okolicy, przełknąwszy zalegającą im ślinę, zwolnili hamulce.
-----
Hej hej hej <3
Jak Wam się podoba ?
Rozdział pisany na szybko, ale mam nadzieję, że tego zbytnio nie odczujecie czytając ;)
Kocham Was /Mikka <3
Very good :)
OdpowiedzUsuń